29.8.09

Gronkowiec złocisty

I jak to zwykle bywa nie obeszło by się bez niespodzianek - w najgorszym słowa tego znaczeniu.
Lekarze zaobserwowali obniżoną aktywność, bezdechy, bladość, wzdęcia, zielone stolce z śluzem i krwią, mieli nadzieję że krew w stolcu pojawiła sie z powodu twardych kupek co spowodowało pęknięcie jakiejś żyłki w odbycie, jednak posiewu krwi wyhodowano Staphylococcus sciuri. Szczep metycylinooporny (MRS) po naszemu "gronkowiec złocisty" paskudztwo oporne na wszystkie antybiotyki beta-laktamowe.
Posiew moczu wykazał zakażenie E.coli
Waga stanęła w miejscu 1,460kg, objawy wskazują na alergię pokarmową i wprowadzono Bebilon pepti MCT w mniejszych ilościach aby nie obciążać żołądeczka, wrócili tez do podawania mleczka przez sonde, Aluś za bardzo się męczył jedząc z butelki.
I tak zgasło światełko nadziei że synuś w ciągu najbliższych 2 tyg wyjdzie do domu :(

Kurcze co jeszcze zagnieździ się w tym małym ciałku!?

26.8.09

Oby tak dalej

Kruszynka radzi sobie wspaniale, waga 1,460kg.
Usunęli mu szewki, trochę było z tym kłopotu bo wrosły w ranę ale obyło się bez interwencji chirurgicznej.
Żartujemy sobie że Aluś zrobi prezent tacie i na jego urodziny będzie już w domu, ale przed nim jeszcze ponad pół kilo do przybrania i nauka jedzenia z butelki.
Mały regularnie ma badane oczy, póki co nie ma retinopatii wcześniaczej.

23.8.09

Bez wspomagania oddechowego

Lekarze szybko uporali się z infekcją i od wczoraj krasnalek ma zastosowaną tlenoterapię bierną, czyli tylko wężyk podający tlen leży sobie obok niego w inkubatorze.
Niezmiernie się cieszymy że coraz mniej kabelków wokół Naszego skarba, została już tylko sonda i pulsoksymetr.
Szkrabek coraz częściej otwiera oczka, warzy 1,400kg żeby mógł wyjść do domu musi mieć przynajmniej 2kg


 

20.8.09

Bez respiratora

Dwa dni temu Aleks zszedł z respiratora i obecnie jest zastosowane wsparcie oddechowe nCEPAP.
Jednak dziś wydolność oddechowa Aleksa jest tragiczna.
Diagnoza: niedodma poekstubacyjna
Leczenie: metyloksany i mukolityki oraz zabiegi fizjoterapeutyczne.
Kolejna transfuzja.

16.8.09

W Częstochowie

Tak się prezentuje nasz mały bohater, niestety znów na antybiotyku, ma obniżone napięcie mięśniowe, bladoróżowe zabarwienie skóry i trzeszczenia nad polami płucnymi, czyli zapalenie oskrzeli.
Tak to właśnie jest jednego dnia pięknie, ładnie a następnego wszystko leci na łeb na szyję.
 Malutkie rączki
Malutkie stópki
Ledwo obejmuje mój opuszek palca
Ja nie wyobrażam sobie wziąć go na ręce, przewinąć, z wielkim strachem dotykam te malutkie ciałko a wielcy, mądrzy ludzie już zajrzeli do jego wnętrza aby je naprawić.

Trzy dni w pigułce

12 sierpnia
 Rano pojechaliśmy do CZD i czekaliśmy aż przywiozą Aleksa.
Przyjechali... sanitariusze przemknęli nam przed nosem z inkubatorem i pojechali na OIOM
Chwilę trwało zanim lekarze po przepinali kruszynkę i zapoznali się z historią choroby.
Po tym wszystkim najpierw wezwano nas na rozmowę z Ordynatorką Oddziału Intensywnej Terapii i Patologii Noworodka, która była pełna podziwu pracy częstochowskich lekarzy, nie spodziewała się że Aleks będzie w tak dobrym stanie i bez wahania podjęła decyzje że zabieg odbędzie się jutro, póki nie ma żadnej infekcji.
Następnie rozmowa z kardiochirurgiem który będzie wykonywał zabieg. Przedstawił nam wszystkie za i przeciw, przyznam się że w pewnym momencie chciałam się wycofać, ale co... co dalej??? Przewód sam się nie zamknie a ta operacja to jedyna szansa na to aby Aleks mógł w końcu zejść z tego respiratora.
Nie było odwrotu.
Krótkie spotkanie z maluszkiem który tu był w podgrzewanym łóżeczku zakończyła wizytę w CZD.

13 sierpnia
Od rana w CZD.
Nie muszę chyba opisywać co przeżywa matka w poczekalni kiedy jej kilogramowy wcześniak jest na stole operacyjnym.
Wszystko poszło gładko, synuś nie potrzebował nawet transfuzji krwi, lekarze są zadowoleni więc my też.
Chcieliśmy ubłagać żeby Aleks został w Ligocie już do końca, wtedy moglibyśmy odwiedzać go częściej a nie tylko raz w tygodniu. Niestety Aleks pojutrze wraca do Częstochowy bo kolejny dzidziuś czeka na operację.

14 sierpnia
Cały dzień spędziłam w szpitalu przy kruszynce, chcę na maxa poświecić małemu mój czas póki jest tak blisko. Siedziałam, patrzyłam nawet bałam się go pogłaskać bo pomimo tego że dostawał Gardenal i Morfinę każdy dotyk powodował grymas na jego twarzy.
Przyjechała moja babcia taż chciała wykorzystać pobyt Aleksa w Ligocie aby poznać najmłodszego i najmniejszego prawnuczka, oczywiście nie obeszło się bez łez.
Może dobrze ze Aleks będzie w Częstochowie, opieka tam jest wspaniała, jeśli został by w Katowicach byłabym tylko gościem w domu ;)






11.8.09

Telefon

Mąż na samym początku umówił się z lekarzami  że będziemy dzwonić codziennie o godz 11:00 ale w razie czego podał swój numer. Przez cały czas modliliśmy się aby nikt ze szpitala nie zadzwonił - wiadomo co by to oznaczało. Każdy telefon na komórkę męża maksymalnie podnosił nam ciśnienie i wzajemne spojrzenie na siebie z przerażeniem w oczach, dopiero po spojrzeniu na wyświetlacz emocje opadały: to tylko mama, ufff.
Dziś zadzwonił telefon "szpital" w momencie przywołałam Wszystkich Świętych, mąż odebrał a mnie trzepało z nerwów. Na szczęście okazało się że chcieli tylko poinformować że jest respirator dla Aleksa w CZD w Ligocie i jutro rano Aleks zostanie tam przewieziony.
Kamień z serca... ale to oznacza że moja kruszynka będzie miała operowane serduszko.

10.8.09

Ostatnia szansa

Nie zdążyłam jeszcze dobrze przywitać się z maluszkiem a już wezwano mnie do pokoju zabiegowego.
Byłam przerażona, o co chodzi??? Pierwsza myśl, ze mną jest coś nie tak, to przeze mnie Aleks jest w takim stanie, to badanie ma to potwierdzić. Jednak pielęgniarka na spokojnie wytłumaczyła co zamierzają zrobić.
Aleks został już zgłoszony w oddziałach kardiologicznych do zabiegu zamknięcia Botalla, jednak standardowo nigdzie nie ma wolnych respiratorów i trzeba czekać, postanowili że spróbują podać mu moją krew.
Często taki zabieg powoduje zamknięcie tego nieszczęsnego przewodu...jednak zgodę na operację też musieliśmy podpisać, a to z tego powodu że mieszkamy daleko od szpitala i jeśli przewód się nie zamknie a zwolnił by się jakiś respi to nie będzie czasu aby czekać aż my tam przyjedziemy i podpisujemy papierki.
Modlimy się aby operacja nie była konieczna.




7.8.09

Kolejne załamanie

Wczoraj w wymazie z worka spojówkowego wyhodowano Cioagulase negative Staphylococcus (+)czyli gronkowiec.
Dziś doszło do niewydolności oddechowo-krążeniowej spowodowane drożnym przewodem tętniczym.
Maluszek znów trafił pod respirator i miał kolejną transfuzję, RTG - całkowite zacienienie prawej połowy klatki piersiowej bez bronchogramu powietrznego i duża ilość płynu w jamie opłucnej.
Lekarze zastanawiają się nad metoda zamknięcia przewodu tętniczego, są bowiem środki farmakologiczne  które powodują zamknięcie, jednak po takim leczeniu niejednokrotnie dochodziło do sytuacji gdy przewód ponownie się otwierał.


1.8.09

Koszmar

Wreszcie do domu, ubłagałam lekarzy żeby mnie wypisali.
Zaczęłam szybko się pakować, zbędne rzeczy oddałam dziewczynom żeby mieć lżejszą torbę, chciałam jak najszybciej opuścić szpital i wtedy do mnie dotarło że wychodzę z oddziału położniczego, że powinnam wychodzić szczęśliwa z dzieckiem, a tymczasem jestem sama i chciałam być sama,  nie zadzwoniłam po męża żeby po mnie przyjechał, chyba chciałam mu oszczędzić tego bólu psychicznego albo bałam się że przy nim się całkiem rozsypię.
Wsiadłam do taksówki i dopiero wtedy zadzwoniłam do Darka żeby za chwile zszedł po mnie pod blok bo jadę do domu.
Na szczęście kierowca okazał się mało rozmowny.Całą drogę miałam łzy w oczach i zaciśnięte gardło, wiedziałam że nie mogę pęknąć bo jeśli pozwolę aby popłynęła jedna łza to zamieni się ona w potok.
Dopiero w domu widok Mateusza mnie rozbroił i popłynęłam.