Wiem, poniosło mnie... Działając pod wpływem emocji założyłam na facebooku Aleksowi fanpage. Najprościej trafić do niego klikając w panelu po prawej stronie "Lubię to" - zapraszamy. Jakby tego było mało, to wydarzenie związane z fibrotomią też powstało. Dziś zastanawiam się nad sensem jego utworzenia, ale to dopiero kilka dni, a przed nami jeszcze 4 miesiące więc... niech sobie jest, może jeszcze na coś się przyda.
Nie wiem czym się zająć, nie wiem co ze sobą zrobić, obdzwoniłam już wszystkich. Czekam i czekam... Czekam na maila z Krakowa i na pocztę z dokumentacją związaną z zabiegiem. Na wykaz badań jakie jeszcze musimy wykonać i zaświadczenia niezbędne do zbiórki pieniędzy na ten cel. Czekam na maila z siepomaga - szukają dla nas fundacji która zajęła by się gromadzeniem środków na zabieg. I tak sobie czekam, co chwilę sprawdzam maile a energia mnie roznosi!!! Ja już chcę działać. Czas leci - przy dobrym obrocie sprawy mamy cztery miesiące, w najgorszym trzy.
Gdy umawiałam termin wizyty, cieszyłam się ze będzie ona w połowie marca. Jakoś mamy takie szczęście, że większość ważnych konsultacji wypada nam w środku zimy i w dodatku w największe śnieżyce. A połowa marca to już w zasadzie wiosna, więc nie będziemy brodzić w śniegu po kolana, pewnie nawet przespacerujemy się po Starym Mieście. I z takimi planami wyruszyliśmy w trasę.
Trochę się nam krasnal pochorował. Siedem tygodni był zdrowy, siedem tygodni!!! A tydzień temu się rozłożył. Skąd ja to wiedziałam, przecież mały zawsze musi coś wymyślić przed ważną wizytą. Na szczęście sami uporaliśmy się z infekcją i już wychodzimy na prostą. A jutro kierunek Kraków. Prosimy o trzymanie kciuków za wizytę i za drogę, żeby nam krasnal nie zwymiotował w wypożyczonym samochodzie.
W wózku który mieliśmy do tej pory mały siedział głęboko i nie trzymał pionu. Ale nie było to problemem gdyż karetka służyła nam tylko do odbioru Aleksa z przewozu i dostarczenie go do domu, do tego była lekka więc bez problemu mogłam ją wnieść z "zawartością" na pierwsze piętro. Problemy zaczęły się tej zimy, żeby "poubieranego" Aleksa wyjąć z wózka.
Babcia Gosia to wirtualna babcia wielu dzieci, również moich. Jest ciepłą, wrażliwą osobą, zawsze gotową do pomocy. Prowadzi pamiętnik walki swojego wnuczka Kubusia z autyzmem, ale nie tylko. Na swoim blogu wielokrotnie apelowała o pomoc dla innych rodzin. Walczy z najwyższymi w Naszym kraju o lepsze jutro dla rodzin najsłabszych, rodzin dzieci niepełnosprawnych. Nam też pomogła, cierpliwie przeczytała kilkanaście maili, przejrzała kilkadziesiąt skanów dokumentów, napisała pisma, powiedziała gdzie iść i co mówić. Podtrzymała na duchu, przywróciła wiarę w samego siebie. Teraz Ona potrzebuje Naszej pomocy - sama o nią nie poprosi. Śmiertelna choroba z którą wygrała kilka lat temu, powróciła. Babcia musiała zawiesić działalność a tym samym pokornie pozbawić siebie i rodzinę środków do życia. A przecież każdy dobrze wie, że w Naszym kraju żeby chorować, trzeba mieć końskie zdrowie albo gruby portfel. Dlatego nie zostawiajmy babci Gosi samej, pomóżmy jej odzyskać wiarę na lepsze jutro. Tym bardziej w obliczu nadchodzących Świąt, nie zostawiajmy człowieka w potrzebie. Jeśli chcesz pomóc Gosi, skontaktuj się bezpośrednio z jej przyjaciółką wysyłając maila na adres: martak123@poczta.fm
Opruszona mąką, pochlapana ciastem, strofująca dzieci, stałam przy piecu z patelnią w ręce smażąc naleśniki gdy dostałam maila. Oto załącznik:
Mnie, zwykło prosto dziołcha ze Ślonska, z familijom do Sejmu zapraszają!!! No nie wiem, nie wiem. Na salony cza sie jakoś łoblyc, a jo nawet żodnego klajtu nie mom na takie okazje. Karlusy z ancugów komunijnych powyrostali. Chłopa spasłach, w ślubny tyż sie nie dopino :(