W szpitalu ordynator wysłał nas na RTG bioder i na odchodne powiedział:
- Jak pani wróci to uwolnimy małemu bioderka.
- Jak?? teraz?? już???
Na skierowaniu do pracowni RTG pisało "podejrzenie podwichnięcia stawów
biodrowych,
idę i myślę:
- Jak będą zwichnięte to pewnie będzie chciał mu
je nastawić tylko czemu tak od razu przecież nie jestem do tego
przygotowana, niech mi człowiek da się oswoić z tą myślą.
Wracamy ze zdjęciem na oddział i doktor mówi mi że jeszcze nie doszło do
zwichnięcia ale wzmożone napięcie w przywodzicielach już robi szkody w
biodrach Aleksa i jeśli zaraz się z tym czegos nie zrobi to niedługo
panewka się przemieści.
Fakt biodra Ib w 46 dż - super i to się nie zmieniło, ale wtedy jeszcze
nie działało na nie napięcie mięśniowe, to ratuje całą sytuację że
panewki jeszcze są na swoim miejscu tylko widać już że są wyciskane na
zewnątrz (kość udowa nie jest ustawiona pod odpowiednim kątem do stawu
biodrowego tylko zaczyna układać się równolegle) ja sama widzę że jest
coraz gorzej, ze Aleks coraz wyżej zaczyna krzyżować nóżki, najpierw
były skrzyżowane w kostkach, potem w łydkach a teraz krzyżują się już na
wysokości kolan.
7 października jedziemy na botox i będzie miał przepisaną rozwórkę.
Od antybiotyku do ostrzyknięcia botuliną musi być przynajmniej 2 tyg przerwy. W poniedziałek muszę odstawić Aleksowi antybola i zastanawiam się czy
wysyłać go na ośrodek, boje się żeby w ciągu tych dwóch tygodni nic nie
złapał.
Cała rehabilitacja z takimi biodrami da mierne efekty, wolałabym to
odpuścić i przez ten czas ćwiczyć z nim w domu a potem z grubej rury,
mam nadzieje że pani doktor w OWI będzie tego samego zdania.
Po botoksie zobaczymy jakie są efekty ale najlepszym rozwiązaniem będzie
podcięcie ścięgien, doktor nie chce w nieskończoność faszerować Aleksa
botuliną, wiadomo... to nie witaminy tylko toksyna.
Oczywiście powiedziałam mu o moich obawach wynikających z tych zabiegów,
powiedział ze już wiele razy wykonywał ten zabieg i efekty były zawsze
zadowalające.
Jestem pełna obaw i nadziei.
Aleks bardzo lubi robić mi niespodzianki w drodze na wizyty do ortopedy.
Ostatnio wymiotował jak kot i został w samym pampku, tym razem poszło drugą stroną. Na oddziale jak wyciągnęłam Aleksa z wózka (po 2 godzinnej podróży) od razu poczułam ten smrodek. Poszukałam miejsca żeby go przewinąć, niestety Aleksowi poszło aż po rajtuzach i znów w wybrakowanej garderobie zawitał w gabinecie. Dobrze że w szpitalu są też sklepy ;)