W środę wieczorem Aleks zaczął wymiotować.
Wymioty były niebezpieczne bo... na obiad były kluchy z mięsem.
Małemu przy pierwszym pawiu kluska utknęła w gardle i zaczął się dusić. Byliśmy przerażeni, klepanie po plecach nie pomagało a krasnal ledwo łapał oddech. Przerzuciłam go przez kolano i nic, przez rękę, też nic.
W głowie już toczył się dialog:
Dzwonić już po pogotowie czy jeszcze nie?
Nie... jeszcze chwila, Aleks, Aleks!!!
Ostatecznie już wisiał głową do dołu kiedy w końcu zaczął normalnie oddychać.
Od razu wracają wspomnienia kiedy Aluś miał kilka miesięcy i musiałam go ratować robiąc mu sztuczne oddychanie.
Kilka razy jeszcze zwymiotował "obiadem", dopiero jak zaczął zwracać herbatkę byłam już spokojniejsza.
W piątek wirus przeszedł na Szymona. Dobrze ze zrobiłam sobie popołudniową drzemkę i byłam gotowa na kursowanie z nim do ubikacji do 3:00 nad ranem. Chociaż ok 4:00 obudził mnie sprint męża z Szymonem na rękach do WC.
W sobotę wieczorem przyszła kolej na mnie... dziś już dochodzę do siebie, tym samym zwalniając ubikację Dawidowi który właśnie polubił trasę "łóżko <-> wc"
Kto następny???
Ojej. Zdrowiejcie!
OdpowiedzUsuńObiecujemy poprawę ;)
UsuńZdrowia dla Was!!!:)
OdpowiedzUsuńDużo zdrówka Kochani!
OdpowiedzUsuńDziękuję
OdpowiedzUsuńDziś przyszła kolej na męża :(
O matko jedyna...
OdpowiedzUsuńEeeeeeeeeee...ciotka, zmieniłaś się! Nie poznałam Cię na naszym blogu! To pewnie przez tego wirusa...;-)
Buziaki:*
Hehe... Jakaś taka niewyraźna się zrobiłam ?:D
UsuńOjeku! Oby to już był koniec przejść z wirusem grypy jelitowej, chyba już wszyscy zaliczyli, co? Dobrze, że Aleks sobie z kluską poradził. W takich chwilach człowiek ma tysiące myśli na sekundę :(
OdpowiedzUsuńJedno dobre - wredny wirus, ale z tego, co piszesz przechodzi względnie szybko.
Marzenko, jeszcze został Łukasz i Mateusz, mam cichą nadzieje że ich to ominie, albo przynajmniej Łukasza, on strasznie panikuje przy wymiotach:/
UsuńKochani życzę dużo zdrówka!!!
OdpowiedzUsuńWspółczuję i wirusa i incydentu z Aleksem.
Też reanimowałam Wikiego po zachłyśnięciu, wiem dobrze jakie to uczucie i jak ciężko mózg matki wtedy pracuje.
Buziaczki