11.11.11

Szalony tydzień

Za nami ciężki tydzień i mam nadzieję że już nigdy się nie powtórzy, ale od początku...


W poniedziałek Aleks wrócił na ośrodek z czego byłam bardzo szczęśliwa. Jednak nie na długo bo od 14 do 25 listopada dzieciaczki mają wolne z powodu remontu. Ale nie ma tego złego co by na dobra nie wyszło bo wczoraj skończyliśmy antybiotyk i jeśli tym razem szczęście dopisze i Aluś nie zachoruje przez te dwa tygodnie to może uda nam się wskoczyć 25.11 na botulinę. 
Tego dnia też z Szymonkiem (młodszym bratem Aleksa) odwiedziliśmy pediatrę bo chłopak zaczął kaszleć, ale na szczęście osłuchowo był czysty więc dostaliśmy tylko syropki. No niestety tak już u nas jest, jeśli Aluś ma być zdrowy to wszyscy w koło też muszą być zdrowi.


Wtorek upłynął spokojnie i rodzinnie

Ale środa to koszmar był.
Rano  złapałam mocz na kolejne badanie ogólne i posiew, Aleks pojechał na ośrodek, tata do pracy a Dawid, najstarszy syn zaniósł materiał do laboratorium. Gdy wrócił oznajmił że źle się czuje, boli go głowa i ząb. Nie wiedziałam na ile mu wierzyć w te dolegliwości ale zgodziłam sie żeby tego dnia nie szedł do szkoły... I całe szczęście bo gdy sprzątałam przyszedł do mnie Mateusz (o rok starszy brat Aleksa) z czerwonymi ustami, myślałam ze wymalował się pomadką ale kiedy zaczął wymiotować zorientowałam się że COŚ skonsumował. Po dłuższym dochodzeniach w końcu Mateusz pokazał pustą butelkę salbutamolu a było tam pół butelki. Do dziś nie wiem jakim cudem dosięgnął do najwyższej półki na drzwiach naszej niemałej lodówki, bo z powodu tego łobuza nawet kuchenne taborety są przechowywane na meblach, żeby Mateusz nie wspiął się na niedozwolone poziomy.
Szybko przeczytałam etykietę syropu. Zadzwoniłam do męża żeby jak najszybciej przyjechał do domu potem do przychodni, kiedy skończyłam rozmowę Mateusz już spał. Dawid został z Szymonem w domu a ja ekspresem wezwałam taksówkę i do poradni w poradni tylko posłuchali serca które już niebezpiecznie szybko pracowało i migiem do szpitala.
W szpitalu natychmiastowe płukanie żołądka i pełen monitoring. Zapytali się mnie czy zdaję sobie sprawę jakie niebezpieczne jest przedawkowanie tego leku... no po przeczytaniu etykiety już wiem, ale skąd miałam wiedzieć że na oko zwykły syrop bez nakrętki zabezpieczającej to taki syf. Wszystkie antybiotyki po skończonych kuracjach na bieżąco wyrzucam a tu okazało się że takie świństwo w lodówce trzymam.
Na sali był już fajny, myślałam że najgorsze za nami aż tu w momencie zasnął, przepinali go do ekg i nawet nie drgnął. Wtedy nogi pode mną się ugięły, ostatnio tak się bałam kiedy Aleks miał operację serca.
Po 2 godzinach się obudził i znów był zaskakująco pobudzony ale po kolejnych 4 godzinach znów zasnął.
Lekarze powiedzieli ze to salbutamol tak na niego działa i przez jakiś czas będzie popadał ze skrajności w skrajność.
Na noc w szpitalu z Mateuszem został mąż ale w czwartek już został wypisany do domu.


Czwartek był kolejnym dniem na wysokich obrotach.
Mateusz nadal pobudzony wrócił do domu i czekała nas wizyta u okulisty a mąż musiał odebrać i dostarczyć pediatrze wyniki ogólnego badania moczu. I tu dobre wieści, bo mocz jest już dużo lepszy, bakterie są już pojedyncze, ale co to za bakterie, dowiemy się w przyszłym tygodniu jak odbierzemy wyniki z posiewu.
Dla pewności mamy kolejną ampułkę i pod koniec miesiąca jeszcze jeden posiew nas czeka, mam nadzieję ze to już ostatni.
A u okulisty, Mateusz usiadł na każdym stołku, na kilku nawet stanął, minuty na miejscu nie usiedział, przewrócił reklamę, zepsuł lustro, o mało by zerwał plakat, wylał wodę i gadał jak nakręcony, do tego stopnia ze chrypki dostał. Po 2 godzinach tego maratonu usiadł mi na kolanach i zasnął w sekundzie. Bałam się że w tych okolicznościach nie da się zbadać wzroku ale musieliśmy bo to był piąty dzień kiedy dostawał atropinę, szkoda by było odłożyć wizytę na inny termin i od nowa rozszerzać spojówki.
Na szczęście udało się, mamy przepisane okularki i od poniedziałku będziemy mieli w domu małego Harry Pottera.


Dziś z czystym sumieniem cała rodzina odpoczywa i stara się wytrzymać z "żywym srebrem" któremu na minutę nie zamyka się buzia w nadziei że salbutamol lada dzień całkowicie wypłucze się z organizmu i odzyskamy "starego" Mateuszka.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz