Miałam nadzieję że tydzień niespodzianek mamy już za sobą ale jednak nie.
Aleks z popołudniowej drzemki obudził się z wysypką i gorączką, już w czasie jego snu słyszałam ze coś jest nie tak bo oddychał jakby miał w gardle traktor. Podałam mu nurofen i w zasadzie nie było źle. Szukałam w internecie co znów dopadło małego. Pierwsze skojarzenie to różyczka, której objawy to powiększone migdałki, gorączka, wysypka na czole i za uszami. Trochę mnie to uspokoiło. Przed snem jeszcze raz podałam Aleksowi nurofen i miałam nadzieję że jakoś przebrniemy przez noc. Niestety około godz 22:30 temperatura urosła do 39,8 okładami udało mi się ją zbić do 38,9 bo jak widać nurofen już średnio na niego działa. Nie miałam zamiaru czekać do rana a tym bardziej żeby o 3 w nocy jeździć z małym po pogotowiach. Ubrałam Aleksa i mąż pojechał z nim na nocny dyżur do przychodni. Okazało się ze to angina a wysypka to jakiś paciorkowiec.
Znów leci antybiotyk a paracetamol poradził sobie z gorączką w mgnieniu oka.
Mam nadzieję ze tym akcentem zamknęliśmy już felerny tydzień i oby przyszły okazał się lepszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz