15.5.12

Kwietniowo/majówkowo

Przerwa nam się zrobiła w pisaniu, więc trzeba cofnąć się w czasie, do ostatniego tygodnia kwietnia.
Pogoda była piękna, a my siedzieliśmy w domu. Aleksa i Szymona dopadł jakiś paskudny wirus, biegunka i wymioty non stop męczyły maluchów. 

 
Jedna noc z Aleksem przełożonym przez kolana, z głową nad miską, mały był tak słaby ze trzeba było go trzymać za czoło bo zasypiał. Każda kropla wypitej herbaty kończyła się silnymi wymiotami, ale mały chciał pić, jak mu nie dać? Rano biegunka i to taka że wszystko wylewało się z pampersa, nie bokami... górą, kąpiel 5 razy dziennie.
Kolejna noc, Szymon... pawie leciały na odległość półtora metra. Rano wstał zafajdany dosłownie po pachy.
Aleks co wieczór po butelce mleka wymiotował, już ręce mi opadały a w mieszkaniu był jeden wielki smród. 
Krasnal jadł wszystko i było ok do póki nie dostał wieczornej butelki, po niej był rzyg.
Ciocie internetowe poradziły żeby nie dawać małemu mleka przez jakiś czas i też tak zrobiłam. Wieczorna butelka mleka to była woda z kleikiem i kakaem, wymioty ustały ale biegunka nie.
Poszłam skonsultować młodego do pediatry, zaczynałam się już bać a długi majowy weekend się zbliżał. Jednak "wszystko było ok" no oprócz tych biegunek, krasnal nie był odwodniony, tak jak do tej pory podawać smecte i przejść na chude mleko.
Myślałam ze to się już nigdy nie skończy, majówka w domu, nie dało się nigdzie wyjść bo za chwilę i tak trzeba by się było wracać przewijać i przebierać małego.
W ciągu tych dwóch tygodni chyba pobiłam rekord wypranej pościeli i bielizny.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz