9.12.12

Wirus

W środę wieczorem Aleks zaczął wymiotować.
Wymioty były niebezpieczne bo... na obiad były kluchy z mięsem.
Małemu przy pierwszym pawiu kluska utknęła w gardle i zaczął się dusić. Byliśmy przerażeni, klepanie po plecach nie pomagało a krasnal ledwo łapał oddech. Przerzuciłam go przez kolano i nic, przez rękę, też nic.
W głowie już toczył się dialog:
Dzwonić już po pogotowie czy jeszcze nie?
Nie... jeszcze chwila, Aleks, Aleks!!!
Ostatecznie już wisiał głową do dołu kiedy w końcu zaczął normalnie oddychać.
Od razu wracają wspomnienia kiedy Aluś miał kilka miesięcy i musiałam go ratować robiąc mu sztuczne oddychanie.
 Kilka razy jeszcze zwymiotował "obiadem", dopiero jak zaczął zwracać herbatkę byłam już spokojniejsza.
W piątek wirus przeszedł na Szymona. Dobrze ze zrobiłam sobie popołudniową drzemkę i byłam gotowa na kursowanie z nim do ubikacji do 3:00 nad ranem. Chociaż ok 4:00 obudził mnie sprint męża z Szymonem na rękach do WC.

W sobotę wieczorem przyszła kolej na mnie... dziś już dochodzę do siebie, tym samym zwalniając ubikację Dawidowi który właśnie polubił trasę "łóżko <-> wc"

Kto następny???

10 komentarzy:

  1. Dziękuję
    Dziś przyszła kolej na męża :(

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko jedyna...


    Eeeeeeeeeee...ciotka, zmieniłaś się! Nie poznałam Cię na naszym blogu! To pewnie przez tego wirusa...;-)

    Buziaki:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe... Jakaś taka niewyraźna się zrobiłam ?:D

      Usuń
  3. Ojeku! Oby to już był koniec przejść z wirusem grypy jelitowej, chyba już wszyscy zaliczyli, co? Dobrze, że Aleks sobie z kluską poradził. W takich chwilach człowiek ma tysiące myśli na sekundę :(
    Jedno dobre - wredny wirus, ale z tego, co piszesz przechodzi względnie szybko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzenko, jeszcze został Łukasz i Mateusz, mam cichą nadzieje że ich to ominie, albo przynajmniej Łukasza, on strasznie panikuje przy wymiotach:/

      Usuń
  4. Kochani życzę dużo zdrówka!!!
    Współczuję i wirusa i incydentu z Aleksem.
    Też reanimowałam Wikiego po zachłyśnięciu, wiem dobrze jakie to uczucie i jak ciężko mózg matki wtedy pracuje.
    Buziaczki

    OdpowiedzUsuń