Przyjechaliśmy na ośrodek, mąż poszedł z Aleksem do cioci Reni
na ćwiczenia a ja na wywiad.
Tak jak przypuszczałam pytali o wszystko,
jak je i pije, w co lubi się bawić, czego nie lubi robić, jak zasypia,
czy go nosimy, jak go nagradzamy, czy stosujemy kary, przebyte i obecne choroby i wszystko inne.
Tyle czasu to trwało że Aleks już był po ćwiczeniach i czekali na korytarzu.
Darek w pracy zrobił prezent kutą różę a ja zdjęcie Aleksa.
Oczywiści prezent tata juz dał już na samym wejściu więc sama z pustą ręką musiałam isc się pożegnać z rehabilitantką.
Uściskałyśmy sie i polały się łzy, ciocia Renia się przyznała ze przez całe
ćwiczenie z Aleksem ledwo udało jej sie powstrzymac od łez bo nie będzie
przy moim chłopie płakać.
Takim oto akcentem zakończyła się prawie dwuletnia współpraca rodzic - terapeuta nad usprawnianiem Aleksa.
Czwartek i piątek będą dla Alusia dniami adaptacyjnymi, tzn ze przez te dwa dni mąż będzie zawoził Aleksa do ośrodka na 8 i odbierał w południe, potem jest poobiednia drzemka a opiekunowie nie chcą żeby Aleks się przestraszył ze zostaje na zawsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz