Ubrałam Aleksa w dżiny, koszulkę i koszulę.
Aleks + auto = płacz, cała drogę trzymałam go za rękę a na sam koniec
puścił 3 pawie w odstępie 5 min. w efekcie czego do gabinetu doktora
zawitał w samym pampku.
Lekarz popytał co i jak,
opisał działanie botuliny, obejrzał Aleksa, odwiedzenie nóg w biodrach
(masakra) przez to nogi układają się w nożyce, rączki - powiedział że
jest dobrze, stopy - zbyt krótkie ścięgna Achillesa.
Określił porażenie w formie diplegii i że Aleks stara się zacząć raczkować.
Pytał o rezonans magnetyczny, powiedziałam mu ze nie może bo miał zamykany przewód botalla klipsem którego nie można wprowadzić w pole magnetyczne.
A tomografia???
Zdziwił się że neurolog nie skierowała nas na tomografię i zasugerował że... powinniśmy zmienić neurologa.
5 września mamy rejestrować się na rentgen bioder i wtedy dowiemy się
kiedy Aleksowi podają botulinę. Pan doktor postara się aby otrzymał ją
jeszcze w tym roku.
Pan doktor zapowiedział już że za dwa lata Aleks będzie musiał mieć podcięte ścięgna, sama botulina nie wystarczy żeby wygrać ze spastyką.
Po wyjściu z gabinetu natrafiliśmy na rodziców dziewczynki
którzy jak usłyszeli o wymiotach Aleksa pożyczyli mu body i getry córeczki.
Pod domem odebrałam tel z rejestracji p. doktora że
zostawiliśmy tam książeczkę zdrowia Aleksa i mąż znów musiał jechac z
powrotem.
Zwariowany dzień.
Aha jedna informacja wbiła mnie w krzesło
"Aleks bedzie musiał być rehabilitaowany przez całe życie"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz