Nowy Rok rozpoczęliśmy z prędkością światła. Już 2
stycznia mieliśmy umówioną wizytę u pedagoga w sprawie średniego syna,
Łukasza. Takie badanie trwa około godziny więc w międzyczasie pobiegłam
do ośrodka Aleksa, podrzucić kalendarzyki na 1% i odebrać wniosek na
buty ortopedyczne. Przy okazji pomogłam otapować rączkę szkraba i
dogadać kwestie rozliczania się za plastry.
Później biegiem do poradni po Łukasza, ale jak wychodziłam z ośrodka zauważyłam że nie mam wniosku na buty, na szczęście leżał na ławeczce.
Pani pedagog przekazała mi swoje spostrzeżenia i zaproponowała wizytę u psychologa, już następnego dnia o 8:00 bo zwolnił się termin. Szybko dzwoniłam do męża czy jest możliwość na kolejny dzień wolnego. Na szczęście nie było problemu a w dodatku zaproponował że tym razem on pojedzie z Łukaszem :)
Z poradni pedagogicznej poszliśmy jeszcze do przychodni, oddać kartotekę do neurologa, którą mieliśmy wypożyczoną na komisje, do której z resztą nawet nikt nie zajrzał, Ale przy okazji umówiłam Aleksowi wizytę kontrolną.
Później jeszcze drobne zakupy i do domu...
Wieczorem, gdy mąż chciał przygotować sobie wniosek na buciki, żeby następnego dnia jechać go podbić do NFZtu, okazało się że zgubiłam całą teczkę z dokumentacją medyczną Aleksa.
Tak wiec mąż rano dostarczył Łukasza na badanie, w między czasie pobiegł do przychodni, gdzie oddawałam kartotekę i na szczęście teczka czekała na niego podpisana w rejestracji - kamień z serca...
Później biegiem po Łukasza i do Chorzowa podbić wniosek na buciki.
Następny przystanek męża był w domu na szybką kawę, wypisałam mu upoważnienie do odbioru mojego zaświadczenia z ZUS które następnie musiał dostarczyć do MOPSu, przy okazji oddał również wniosek na Legitymację Osoby Niepełnosprawnej Aleksa. W drodze powrotnej wstąpił jeszcze do wydziału lokalowego w Urzędzie Miasta żeby uzupełnili naszą teczkę o nowe orzeczenie, przy okazji dowiedział się ze jesteśmy 50 na liście oczekujących na mieszkanie i teraz to już nic nie możemy zrobić tylko czekać. Czyli przede mną jeszcze jakieś 2 lata wnoszenia Aleksa na to nieszczęsne IV piętro, a szczerze to ja już nie daję rady go wnieść.
Taki zwyczajny dzień, co?
OdpowiedzUsuńBeata..niech moc będzie z Tobą, kobieto
Beatko biurokracji w naszym kraju nie brakuje, szkoda słów ehhh...a z tą teczką to też zamieszanie no ale dobrze że wszystko się znalazło, siły dużo droga mamo :)
OdpowiedzUsuń