Śmieszne się może wydawać, że oboje rodziców na zastrzyk z dzieckiem jadą, ale nie wiedzieliśmy jak to będzie wyglądało, bo przy którymś umawianiu terminu, powiedziano nam że mogą zatrzymać Aleksa na oddziale nawet 3 dni.
W pierwszym momencie to ja się wyrywałam do zostania z Aleksem w szpitalu, gdyby nastąpiła taka konieczność, ale mój mąż szybko ostudził moje zapały przypominając mi że Szymona nadal karmię piersią i przez tyle czasu to raczej mnie pokarm zaleje. Dlatego postanowiliśmy jechać w trójkę a w razie czego, po wszystkim, ja przyjadę sama do domu.
Do szpitala dojechaliśmy w miarę szybko i sprawnie.
Po przyjęciu na oddział w zabiegówce pobrano Aleksowi krew, a że był na czczo, nawet nic nie pił, krew nie chciała lecieć, więc trochę to trwało i bolało i krasnal zakodował sobie że w tym pokoju krzywdę robią.
Taki głodny byłem... |
Nudyyyyyy... |
Po drzemce miał lepszy humor, pobiegłam małemu do bufetu po obiad, a w tym czasie zawołano chłopaków na posmarowanie nóg maścią. Okazało się że przejął nas inny lekarz bo nasz nadal operował. Aleks na sam widok zabiegowego się rozpłakał. A po pół godzinie dostał tak długo wyczekiwaną botulinę. I dalej czekaliśmy na decyzję czy w ogóle wyjdziemy do domu.
Na szczęście tak, dostaliśmy zlecenie na rozwórkę bioder, umówiliśmy się na kontrolę i o 15:00 opuściliśmy szpital.
Całe szczęście że wybraliśmy się z Aleusiem we dwoje, to jest niemożliwe jak taki mały człowieczek potrafi umęczyć w szpitalu, nawet dwie osoby. Byliśmy oboje padnięci, ale za to jacy zadowoleni ;)
Beata, ciesze się ze się wreszcie udało. Oby botulina pomgła porządnie rozćwiczyć aleksowe nóżki.
OdpowiedzUsuńBeatka w końcu się udało i botulinka podana, teraz tylko czekać na efekty, jak widać piątek trzynastego nie jest pechowy.
OdpowiedzUsuń