9.3.13

Babcia Gosia

Babcia Gosia to wirtualna babcia wielu dzieci, również moich.
Jest ciepłą, wrażliwą osobą, zawsze gotową do pomocy.
Prowadzi pamiętnik walki swojego wnuczka Kubusia z autyzmem, ale nie tylko. Na swoim blogu wielokrotnie apelowała o pomoc dla innych rodzin. Walczy z najwyższymi w Naszym kraju o lepsze jutro dla rodzin najsłabszych, rodzin dzieci niepełnosprawnych.
Nam też pomogła, cierpliwie przeczytała kilkanaście maili, przejrzała kilkadziesiąt skanów dokumentów, napisała pisma, powiedziała gdzie iść i co mówić. Podtrzymała na duchu, przywróciła wiarę w samego siebie.
Teraz Ona potrzebuje Naszej pomocy - sama o nią nie poprosi.
Śmiertelna choroba z którą wygrała kilka lat temu, powróciła. Babcia musiała zawiesić działalność a tym samym pokornie pozbawić siebie i rodzinę środków do życia. 
A przecież każdy dobrze wie, że w Naszym kraju żeby chorować, trzeba mieć końskie zdrowie albo gruby portfel.
Dlatego nie zostawiajmy babci Gosi samej, pomóżmy jej odzyskać wiarę na lepsze jutro. Tym bardziej w obliczu nadchodzących Świąt, nie zostawiajmy człowieka w potrzebie.
Jeśli chcesz pomóc Gosi, skontaktuj się bezpośrednio z jej przyjaciółką wysyłając maila na adres: martak123@poczta.fm



I jak to zawsze babcia Gosia ma zwyczaj, na końcu wpisów umieszczać pouczające historie. Ja również postanowiłam spuentować dzisiejszy wpis. Specjalnie dla babci Gosi. Może nie będzie najmądrzejszy, ale mój własny, nie wyszperany w necie.
Przed oczami maluje mi się taki obraz:

Niekończący się sznur ludzi, rodzin z dziećmi, trzymających się za ręce, idących do przodu przez pustynię. Wszyscy idą równo w jednym tempie, w jednym rzędzie, w pierwszym rzędzie.
W pewnym momencie w skutek upału zasłabła kobieta, wszyscy się zatrzymali, napoili ją. Ktoś oddał swoją butelkę z wodą aby zmoczyć chustkę i otrzeć pot z czoła. Pozwolili odsapnąć i gdy wróciła do sił ruszyli w dalszą drogę, ramię w ramię.
Po jakimś czasie, chłopakowi piach zasypał oczy. Wszyscy znów się zatrzymali, kobieta oddała swoja chustkę aby przemyć mu oczy, odczekali aż łzy przestaną płynąć i poszli dalej.
Następnie pewien mężczyzna zaczął zwalniać, gdyż nie miał już sił aby dalej pchać wózka ze swoim dzieckiem, który co chwila grzęznął w piachu. Wtedy chłopak wziął wózek i pchał go dalej a mężczyzna bez problemu dotrzymywał kroku reszcie.
Po kilkunastu dniach marszu, kiedy zaczęło brakować wody, nad pustynią im oczom ukazał  się helikopter. 
Pilot widział że są słabi, wrócił do miasta i opowiedział o wędrowcach. Mieszkańcy od razu zorganizowali transport wody i żywności, który został dostarczony na pustynię.
Ludzie posilili się i mogli w pełni sił kontynuować "drogę życia"
Dary te otrzymywali co kilka dni. 
Jednak po pewnym czasie helikopter przestał przylatywać. Nie wiedzieli co się stało, do momentu aż po przejściu kilkudziesięciu kilometrów, na horyzoncie ujrzeli rozbity helikopter. Mężczyźni pobiegli zobaczyć co się stało. W kabinie znaleźli rannego, wyczerpanego pilota. Gdy reszta dołączyła do mężczyzn, opatrzyli mu rany, napoili go i poczekali aż odzyska siły.
I razem z pilotem ruszyli dalej.

I tak to właśnie wygląda babciu Gosiu.
Ty nie raz zatrzymywałaś się aby nam pomóc. 
Teraz przyszedł moment, aby to My zatrzymaliśmy się i Tobie pomogli.
Wiem że w tej wędrówce nie jest łatwo powiedzieć "już nie mogę, zaczekajcie, pomóżcie mi".
Ale My już stoimy i czekamy, żeby Ci pomóc i nie pójdziemy dalej bez Ciebie!!!
I Ty, człowieku, który nie idziesz z nami, ale zauważyłeś tą prośbę, nie przechodź obojętnie, POMÓŻ!!! Bo nie wiesz kiedy sam będziesz potrzebował pomocy, a babcia Gosia na pewno wtedy się zatrzyma.

1 komentarz:

  1. Tak pięknie opisane!!!
    Podajmy babci kubek albo chociaż łyżeczkę wody - ile kto może
    pozdrawiam
    Marta K

    OdpowiedzUsuń