16.3.13

Wizyta w Krakowie


No to do Krakowa...
 Gdy umawiałam termin wizyty, cieszyłam się ze będzie ona w połowie marca.
Jakoś mamy takie szczęście, że większość ważnych konsultacji wypada nam w środku zimy i w dodatku w największe śnieżyce.
A połowa marca to już w zasadzie wiosna, więc nie będziemy brodzić w śniegu po kolana, pewnie nawet przespacerujemy się po Starym Mieście. I z takimi planami wyruszyliśmy w trasę.





A na miejscu... zima w pełni. 
Spacer po Starym Mieście ograniczyliśmy do sprintu przez Sukiennice.
Kompletnie nie byliśmy przygotowani na takie warunki atmosferyczne i resztę wolnego czasu przesiedzieliśmy w samochodzie. Nie chcieliśmy wcześniej wchodzić do poradni bo Aleks w poczekalniach jest nie do okiełznania.


W końcu wybiła magiczna godzina i mogliśmy się stawić na dywanik. Zarejestrowaliśmy się i pokierowano nas do poczekalni, gdzie przywitała nas przemiła Pani Edyta - to z nią do tej pory korespondowałam i uzgadniałam szczegóły wizyty.
Po chwili zaproszono nas do gabinetu. Pan doktor Repetunov obejrzał Aleksa i pokazał mi gdzie są największe problemy. Jako że cała rozmowa z Panem doktorem odbywała się przez tłumacza, w pewnym momencie byłam zdezorientowana.
Usłyszałam że przy małym jest "dużo roboty", przykurcze są duże i w wielu miejscach - no tak, na pewno obie nóżki i lewa rączka, z prawą jeszcze nie wiadomo. Sytuacja zaczęła być dla mnie ciężka i przyciskać mnie do podłogi, już myślałam ze usłyszę odmowę, że to zbyt dużo, że zabieg nie przyniesie oczekiwanych efektów i nie warto męczyć krasnala.
Jednak nie... Aleks jak najbardziej kwalifikuje się do zabiegu i jeśli nawet nie będzie po nim chodził, to na pewno będzie "łatwiejszy w obsłudze" i rehabilitacja będzie przynosić lepsze efekty. Jemu samemu też będzie "wygodniej", możecie sobie wyobrazić jak to jest żyć z ciągle napiętymi mięśniami.
Wyszliśmy z gabinetu jak nowo narodzeni.
W poczekalni czekała na nas Pani Edyta, która wszystko nam wyjaśniła i wstępnie umówiłyśmy się na zabieg w lipcu (wtedy na pewno zima nas nie zaskoczy). Koszt zabiegu to około 10 tyś zł, cel jest wysoko ale wierzę że go zdobędziemy.


Do domu wracaliśmy w dobrych humorach a niektórzy nawet głodni, co widać na załączonych obrazkach.

A może papkę bananową??
Chcecie banana?






6 komentarzy:

  1. Beata, przede wszystkim gratuluję Wam, że Aleks zakwalifikował się do zabiegu! Teraz trzeba trzymać kciuki za zbiórkę funduszy...
    :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super.
    Wierzymy że wszystko będzie dobrze !!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Beti super wiadomości. Wierzę, że uda się zebrać fundusze. Musi się udać!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Super!pieniądze trza znaleźć, wierzę że się uda.... Musi. Będę cie wspierać jak tylko potrafię!

    OdpowiedzUsuń
  5. Beatko świetne wieści!! Mam nadzieję, że wszystko się uda :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Beatko, cudowne wiadomości! Gratuluję! :)
    A za zbiórkę funduszy trzymam ogromne kciukasy :)

    OdpowiedzUsuń