27.4.13

Mimo wszystko do przodu

Na początku chciałam podziękować Wszystkim za miłe słowa, "lajki".
Niby tylko blog, niby wypisane własne radości, żale i smutki. Kontakt zaledwie wirtualny a dodaje skrzydeł i chęci do działania. Przede wszystkim utwierdza człowieka we własnym przekonaniu, że tak nie powinno być.
Nie powinniśmy się ukrywać z Naszymi dziećmi w domach i na odizolowanych placach zabaw albo bez celu krążyć po osiedlu z dzieckiem w wózku, z dala od reszty dzieci, jakby było nosicielem śmiertelnej choroby. 


My, rodzice dzieci niepełnosprawnych to wiemy i staramy się tak nie robić, ale często, chyba już nawet nieświadomie, każde wyjście z domu, każdy spacer jest starannie przemyślany i zaplanowany.
Dzięki Waszym komentarzom i poparciu postanowiłam spuścić głowę w dół, nie ze wstydu, ale z gotowości do walki z gapiącymi się człowieczkami, stereotypami i przede wszystkim z samą sobą.
Jeszcze kilka dni temu, wyjście do parku zaplanowałam dokładnie.
Kupiłam dzieciom bańki mydlane. Maluchy biegały po trawie na zmianę robiąc i goniąc bańki.
Aleks siedział w wózku i też z radością robił bańki. Pewnie żaden z przechodniów nawet nie domyślił się że krasnal jest niepełnosprawny.
Wczoraj postanowiłam pójść o krok dalej.  
Znów wszystko zaplanowane, scenografia ta sama, aktorzy też, ale bez brania pod uwagę widowni.  
Posłałam pierworodnego do sklepu po kredę
A później Aleks, nieograniczony przez wózek i nasze ręce ruszył alejkami i pokolorował świat, a przynajmniej jego małą cząstkę.
Spojrzenia ludzi - bezcenne: szok, zdziwienie, podziw, ale pewnie też myśli typu: "wyrodni rodzice położyli niepełnosprawne dziecko na chodnik". Nie dziwi mnie to, nie często można spotkac w parku malucha zasuwającego na brzuchu. 
Ale mamy też mały sukces. Do krasnala podeszła nawet mała dziewczynka pytając co robi. I pewnie gdyby nie nawoływanie zagonionej mamy, która w każdej ręce miała po dwie reklamówki zakupów, dziewczynka pobawiła by się z Aleksem dłużej. 
Na odchodne mała, nie skrzywiona stereotypami osóbka, dostała dwa kawałki kredy i nie odrywając wzroku od Aleks, pobiegła za mamą.
Następnym razem planuję wypróbować czar kolorowej kredy na chodniku pod domem. Zobaczymy ile osiedlowych dzieciaków przyciągnie.
A Wy, macie może jakieś pomysły na zabawy przyciągające inne dzieci? 

15 komentarzy:

  1. Super:) mnóstwo buziaków dla Was:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurcze, a ja sobie myślę, że ci ludzie po prostu nie wiedzą jak się zachować. Ja czasem też tak ma... Patrzeć źle, bo ktoś pomyśli, że się gapię z politowaniem. Odwrócić się i udawać, że się nie widzi jeszcze gorzej!

    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szerze, ja też nigdy nie wiedziałam jak się zachować
      Ale od pewnego czasu nie odwracam głowy i nie patrzę badawczo, po prostu wysyłam uśmiech, szczery i chyba porozumiewawczy ;)
      Również pozdrawiamy

      Usuń
  3. Nie wiem dlaczego ludzie tak dziwnie reagują???...pamiętam gdy pierwszy raz wzięłam na zajęcia do ośrodka jako towarzysza mojego starszego 5 letniego syna...zaznaczę zdrowy i pyskaty...obawiałam się, ze na widok chorych maluchów padną jakieś "nie fajne" pytania...ale nic takiego się nie wydarzyło. Gracjan dołączył do ćwiczeń z nimi, nie uciekł, nie odepchnął... w drodze powrotnej w aucie powiedział : mamo, tak samo ćwiczy Szymon? Ja mu na to :"podobnie", a Gracek : " następnym razem też chcę jechać"....
    W pełni Cie rozumiem Beatko, bo takie samo zdziwienie robią aparaty słuchowe Szymona...jeny patrzą z politowaniem : " Jezu, taki mały i nie słyszy/ nosi aparaty" Teraz odpowiadam " Chce sie Pani z nim zamienić???" I koniec patrzenia.
    Ależ się rozpisałam...Buźka dla Was.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiola, no to masz takie teksty jak mój mąż
      "Niech się Pani nie boi, to nie jest zaraźliwe"

      A Gracjan, może i pyskaty, wygadany ale podobnie jak ta mała dziewczynka - nie skrzywiony chorymi stereotypami i to jest najważniejsze.
      Buziaczki :*

      Usuń
  4. Myślę, że Twoje ostatnie dwa wpisy są bardzo ważne. Pozwalają dostrzec całą sytuację z innej perspektywy. Czasami ludzie po prostu nie wiedzą, jak się zachować. Ja sama, przez takie wpisy jak ten, wiele się uczę.
    Nie trzymasz Aleksa pod kloszem. Wręcz przeciwnie - przecież wychodzicie z domu. Nie dziwne, że unikasz placu zabaw, na którym nagle robi się pusto, gdy przychodzicie. Nie zmusisz dzieci, żeby bawiły się z Aleksem, ani ich rodziców, żeby potrafili rozmawiać z nimi o niepełnosprawności.
    Ale jestem przekonana, że Aleks będzie miał wielu wspaniałych kolegów. Ja sama chodziłam do szkoły, w której były klasy integracyjne. Dzieci naprawdę nie miały uprzedzeń. Wiele lat później, będąc na spacerze z Adasiem zobaczyłam wycieczkę dzieci z tej szkoły. Jeden chłopiec był na wózku. Przez godzinę widziałam, jak razem bawią się na plau zabaw. Wracając koledzy wymieniali się pchając wózek, rozmawiali. Pomyślałam, że ten chłopak jest naprawdę bardzo lubiany.
    PS. Piękne zdjęcia :) Zwłaszcza pierwsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzenko
      No właśnie trzymałam, wybierałam odosobnione place zabaw, unikałam miejsc gdzie dzieciaki biegają bez opieki rodziców.
      I tu nie chodzi o to że robi się pusto, bo jeszcze z czymś takim się nie spotkaliśmy, ale o to że nagle cała uwaga skupia się na Aleksie, dzieci przestają się bawić i patrzą na Aleksa z dystansu nerwowo obgryzając paznokcie. Czasami też rozmowy matek na ławkach milkną i wszystkie oczy skierowane są na nas.
      Jednak po poprzednim wpisie, po przeczytaniu tylu ciepłych słów postanowiłam się przełamać.
      Niby z wpisu na wpis, szybki obrót na pięcie o 180 stopni, no ale jeśli nie teraz to kiedy?

      Usuń
  5. Witam Panią
    Będzie Dobrze

    OdpowiedzUsuń
  6. Supr pomysł i podziw za odwagę :)
    Tak trzymajcie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. JA RÓWNIEŻ O TYM PISZĘ ...
    I uważam że powinnyśmy bardzo to rozpowszechniać.
    WIDZĘ PO SOBIE ŻE CORAZ BARDZIEJ NERWOWO REAGUJĘ NA GŁUPIE KOMENTARZE PEŁNOSPRAWNYCH!!! A POTEM PŁACZĘ W PODUSZKĘ BO TO TROCHĘ BOLI.

    OdpowiedzUsuń
  8. I ja też o tym piszę:) I piszmy ile można, a nawet więcej!
    Jak my się przestaniemy bać placów zabaw, to i placowe towarzystwo przestanie się bać nas:)
    A może umówimy się na spacer wspólny- Aleks na brzuchu i Ignaś na czworakach;)
    Pozdrawiam Cię serdecznie. MAMO.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, tylko najpierw zakupie dla Aleksa strój bramkarza hokejowego co ciuchów mi nie zedrze :D
      Pozdrawiam cieplutko.

      Usuń